Wyspy Vestmannaeyjar i Radio Roxy.
Doczekanie
moje, w końcu dwa dni wolnego i następna wyprawa. Słońce od rana daje znać ze będzie z nami.,
wiec nawet poranne wstawanie nie sprawia kłopotu. Kawa, aparat, kasa i w drogę.
Odbieram mojego kompana i
wyruszamy.
Do promu w Landeyjahofn
prawie 100km, ale mamy dużo czasu żeby tam dojechać. Na miejscu okazuje się ze
na promie brak miejsc dla samochodów, decydujemy się wiec przepłynąć na wyspę
bez auta, szkoda czasu by czekać na następny prom. W powietrzu czuć lato, prom przyjemnie buja –
przyjemnie dla wszystkich, oprócz mnie – w pol godziny dopływamy do jednej z
wysp archipelagu Vestmannaeyjar – Heimaey.
Najstarsza z wysp liczą sobie 40.000lat, najmłodsza obchodziła 40lecie w
2003roku, mowa tutaj o wyspie, Sursey która powstała w wyniku podmorskiej
erupcji wulkanicznej w 1963r i nazwana została od imienia boga ognia Surtura.
Schodzimy
z promu i jesteśmy jakby w innym świecie, typowy kurort turystyczny, wąskie
uliczki, sklepy z pamiątkami i to, czego szukamy, czyli informacja. Decydujemy się na zdobycie stożkowego wulkanu,
Eldfell, który w najwyższym punkcie ma 220metrow. Po niespodziewanej erupcji, wulkan prawie
dostrzetnie zniszyczyl wyspę w 1973r. Dziś wciąż można zobaczyć częściowo zalane
lawą domy, nazwane „Pompey of the North”. – do których nie dotarliśmy tym
razem, może, dlatego żeby jeszcze kiedys tutaj wrócić. Ale od początku. Zdobylismy już mapy, obedszlismy miasteczko i
w końcu dolce far niente jak mawiają Włosi. Siedzimy z zimnym
piwem w słońcu, auta zwalniają na nasz widok, ludzie uśmiechają się do nas,
chyba wyglądamy na bardzo zadowolonych.
W końcu jednak trzeba wyruszyć. Dochodzimy do podnóża wulkanu i tutaj obopólna
zgoda na odpoczynek, czyli drzemka w słońcu, naprawdę można poczuć się jak na
wakacjach.
Wejście
na stożkowy wulkan wcale nie jest takie proste, żwirowe podłoże obsuwa się spod
nóg i trzeba dużo wysiłku żeby nie ześlizgnąć się w dol. Pocieszeniem jest ze w
gore nie polecisz… Ale najważniejsze to nigdy się nie poddawać. I w końcu:
Veni, Vidi, Vici!! Na górze widok po
prostu boski,; przepiękny, malownicze krajobrazy, wyspy, ocean, lodowiec, zatoka
rybacka, uśmiecham się, kiedy Leszek mówi ze to miejsce zaliczyłby do pierwszej
dziesiątki najładniejszych na świecie, więcej widział niż ja wiec wie, co mówi. Sesja zdjęciowa wyspy trwała bardzo długo,
urokliwe miejsce.
A
to dom Björk
Guðmundsdóttir (islandzkie nazwiska sa patronimiczne, czyli utworzone od
imienia ojca, rzadziej matronimiczne, czyli od imienia matki) znanej w świecie,
jako Björk – chyba najpopularniejszej Islandki. I właśnie za rozsławienie Islandii Bjork dostała
dom na jednej z wysp Vestmannaeyjar. Taka ciekawostka.
Siedząc
tak na wulkanie - mam nadzieje ze już teraz wiadomo, kiedy wybuchnie… - jak Mały
Książę, myślę o wolności, o tym ze zwiedzanie świata daje wolność i ja ją
mam. Wymyślamy zabawę w wyścigi
kamieni. Zrzuca się kamień z wulkanu i
patrzy jak daleko się stoczy, oczywiście największą radość sprawiają te malutkie,
które docierają prawie na sam dół, mały a jaki dzielny. Jeśli do końca życia, ma sie cos z dziecka, zycie
bardziej cieszy, proste, zwykle rzeczy, których nie zauważamy na codzien, dają
o wiele więcej radości.
Przed promem, wpadamy do tej samej kawiarenki, szybka kawa i juz plyniemy. Stoję i wpatruje się w oddalające się
wysepki.
W
drodze do Vik zatrzymujemy się przy Seljalandsfoss, i chociaż wodospadów na
Islandii nie brak, ten czaruje tym ze można go obejść, poza tym los
sprzyjał, bo jak tylko wysiedliśmy z samochodu, słońce ponownie wyszło w całej swej
klasie. No i mam szczescie do teczy! Dziękuję naturo, ten dzień był Twoim dniem.
Na trasie probujemy złapać sznur gęsi, to znaczy złapać na zdjęciu,
niestety kierowca ma zawsze to szczęście ze prowadzi, ale widziałam ze Tobie
się udało. To juz cos. Po wycieczce nie ma mowy o
pilnowaniu świata, chyba zasypiam w locie do poduszki. To był dobry dzien.
Teraz
o muzyce, dlatego w tytule radio Roxy, zostało mi polecone i ja polecam, bo
dobrymi rzeczami trzeba się dzielic. Widać, a raczej słychać, ze nareszcie ktoś
wie, co robi, wie gdzie szukać i co puszczać, jakie nowości warto lansować i
jakie starocie przypomniac. Miłego sluchnia, ja się nie rozstaje… http://roxy.tuba.pl/roxy/0,0.html
Do nastepnego razu, ach zapomnialabym, duze podziekowania za wszytskie wasze maile, smy i inne formy listow, bardzo to mile. A czy ksiazka bedzie? Nie wiem. Ale usmiecham sie do takiego pomyslu.
Pozdrawiam ze slonecznej Islandii. A na koniec ulubione zdanie tubylcow: lífið er yndislegt !!!! czyli: zycie jest piekne!
No comments:
Post a Comment