Saturday, February 1, 2014

Irlandia - wyspa zielona, trochę podzielona.

Wylot z Wrocławia jak zwykle opóźniony, siedzę i oglądam  płytę lotniska czekając na swój samolot.
Po dwóch godzinach w końcu udaje się wylecieć. Z Dublina jeszcze czeka mnie wyprawa do Letterkenny na samej północy Irlandii.
Przyzwyczajam się do prowadzenia po drugiej stronie drogi, pierwsza bramka na autostradzie, oczywiście nie mam ani pół euro (brawo!), polska karta płatnicza nie działa, znajduje angielską i myślę co będzie jak też nie zadziała, chwila oczekiwania, pani miło się uśmiecha, ja w duchu klnę na siebie, później na innych (żeby nie było tylko na mnie), bramka się otwiera, serce z żołądka wraca do klatki piersiowej, jadę dalej. Oby do hotelu, jestem wykończona.

Nauczona doświadczeniem, że co jak co, ale walutę tutejszą trzeba mieć, rano pierwsze kroki kieruję do bankomatu, wypłacam euro i jadę w kierunku Belfastu. Po 20km zatrzymuję się na stacji benzynowej, proszę o doładowanie telefonu i słyszę 10 funtów poproszę.... Przecież przed chwilą wypłaciłam kasę z bankomatu i nie są to funty? Na co pani grzecznie odpowiada, przecież jesteś już w Północnej Irlandii, tutaj walutą jest brytyjski funt...
Nauczona doświadczeniem......

Sama nie wiem na kogo mam tym razem się złościć, wypadło na Camerona - a co...:)

Mało będzie o samej Irlandii, bo była to podróż służbowa i większość czasu spędzałam w aucie bądź na spotkaniach, przyznać jednak trzeba, że słusznie nazwano ją zieloną wyspą. Zieloną wyspą pełną zamków i kościołów.











 A to zdjęcie zrobiłam gdzieś na trasie, kiedy zjeżdżałam bardzo stromym zboczem, znaki ostrzegawcze były poustawiane co kilka metrów, na końcu tej ekstremalnej drogi, zjeżdża się z góry i ukazuje się najbardziej przemawiające ostrzeżenie...






Ciekawe zjawisko: w Irlandii wszyscy chodzą, gdziekolwiek, po ulicach, drogach i co ciekawe po autostradach... Na drodze szybkiego ruchu można zobaczyć pieszych w odblaskowych kamizelkach, cieżko mi uwierzyć, że to może być zdrowe, ale skoro lubią. Chociaż na drogach takich jak ta poniżej, skutecznie podnosili mi ciśnienie...:)




W podróży każdy dzień to święto, coś nowego, to najbardziej w nich lubię.
Ale powroty do domu są cudowne i to chyba czyni podróże najbardziej wyjątkowymi... Lotnisko w Dublinie i powrót do Wrocławia.
Pozdrawiam i do następnego !