Sunday, July 10, 2022

Nieznane miejsca w zanany miejscu.

 

To moje miejsce na ziemi, tutaj zawsze wracam choć tutaj czuje największą samotność.
Lubię mój spokój, moje miejsca, mój czas. Może niektórzy muszą żyć sami, taka karma albo taka mądrość.
Wycieczka rowerowa w wietrzny dzień, bez celu i bez pośpiechu, ze zmianą trasy tak jak prowadzi mnie... no właśnie co? lub kto?
Na pamiątkę kilka zdjęć z miejsc, które mijam samochodem i nie zwracam na nie uwagi lub kryją się przed moim wzrokiem. Dopiero dziś się poznajemy, po tylu latach. 
 
 
 

 




Jechać czy stać? 

 

Wracam.


Dawno temu to miejsce było dla mnie jak przyjaciel, który jest ze mną w gdziekolwiek ja jestem. 

Tak wiele się zmieniło przez te lata, a ja nie miałam czasu by tu być. Zapomniałam jak dobrze się tu czuję i jak wiele z siebie tu zostawiłam. Dziś wracam, bo bez tego miejsca nie ma mnie, nie ma moich bazgrołów, ani zdjęć. Będę pisać dla siebie i o tym co dla mnie ważne. 

To moja nowa podróż. W głąb siebie. Namaste.




Tuesday, November 3, 2015

Kocham, Kocham...


O 8 rano nie spodziewałam się tłumów ale taka pustka pod Świątynią Wang, zwykle obleganą przez turystów, to miłe zaskoczenie. Jest tylko, jeszcze zaspane, jesienne słońce i ja.
Idealny duet na „Dzień Samotnika”.
Kościół z sosnowych bali, przeniesiony do Karpacza z Norwegii, sprawia wrażenie tajemnej świątyni.
Na przykościelnym cmentarzu obok tych, którzy zginęli w górach, został pochowany Tadeusz Różewicz i już od początku drogi wiadomo, że poezja idzie ze mną, w plecaku co prawda inna poetka, jednak wiesz to wiersz... słowa, wzruszenia, wspomnienia...





Brukowaną drogą w górę, cisza, przepiękna samotność.
Brak zasięgu ucisza głosy ze świata, z codzienności, za wcześnie też na wycieczki, wędrowców, samotników, pustelników.. Choć mijam jednego, góralskie „Hej” (kiedyś, pamiętam w górach pozdrawiano się „Szczęść Boże” - a może mi się zdaje, pamięć czasem płata figle – ale i tak najczęściej używany zwrot powitalny w naszych górach brzmi ... "daleko jeszcze ?"), on już wraca a ja dalej w kierunku: przed siebie. 


 

Pełna świadomość chwili, słyszę swój oddech (pod górę bardziej intensywny) na prostej miarowy, spokojny, jakby nabierany delikatniej żeby nie zakłócić chwili.
Słyszę każdy swój krok, szum strumyka gdzieś niedaleko, szept wiatru, bujanie drzew, spadające liście...
Słońce bawi się promieniami między drzewami tworząc swoiste pasy światła, pięknie rozświetlając piękno gór, co chwilę zamykam oczy, żeby zapamiętać każdy z tych obrazów.





 Szlak prowadzący do schroniska pokazuje 5minut, pierwsze co widzę to małe jezioro w dolinie i wąska dróżka, która prowadzi do „Samotni”. 




 
Wpadam tam z całą orkiestrą potłuczonego szkła w plecaku i brzęczącą między nim metalową pokrywką znicza, który miał zapłonąć w jakiejś górskiej jaskini dla tych, których już nie ma blisko nas a jednak są z nami.. światełko do nieba.. Prababcie (och obie cudowne, ciepłe) Dziadek, Basia, Jerzyk, Kuba, Krzyś, Lalka.... 
Przypomina mi się para też podróżników, Kinga i  Radek "Chopin", Kingi już nie ma z nami ale ślad po ich wspólnych wyprawach został... 
http://www.autostopemwswiat.pl/main_pol.html
 


Schronisko im. Waldemara Siemaszki, o którym przyjaciel na pożegnanie napisał:
... niech pokolenia nowych turystów dla których postać Waldemara Siemaszki odeszła w mgłę przeszłości, pamiętają, kim był ten niezwykły człowiek, w którym miłość do gór stopiła się w jedno z miłością do człowieka...”
Łza po policzku... nie pierwsza dziś i nie ostatnia.







W „Samotni” piszę to wszystko co dziś czytasz; pożyczonym od Pani z recepcji długopisem, który muszę oddawać za każdym razem kiedy dzwoni telefon, ona ma jeden, mój odmówił pisania... 
 
Zmarzłam na kostkę lodu, chociaż całą drogę nie czułam chłodu, nawet kiedy piłam lodowatą wodę ze strumyka... zostaję tu na kilka godzin.
Na rozgrzanie herbata po nepalsku, w takim samym kubku jaki pamiętam z przedszkola.
Smaki kardamonu i cynamonu przyjemnie mieszają się, rozgrzewając nie tylko ciało ale i zmysły. Powoli uczucie chłodu znika a w żyłach płynie ciepłe mleko z przyprawami.



Piszę. Do Ciebie.
List, który powstawał razem z nami.
Kiedy myślę o Tobie, słowa przychodzą coraz szybciej, jedno po drugim, mam wrażenie, że piszą się same i nie dotyczą tylko nas, ale wszystkich, których spotkała kiedyś.... Spotkało uniesienie

Może przez zawirowania czasem zapominamy o tym jak bardzo wyjątkowe jest uczucie miedzy nami.. jak miłość pozwoliła nam się zaprzyjaźnić, jak dobrze już znamy siebie nawzajem.. kiedy przytulenie daje poczucie bezpieczeństwa, a bliskość unosi w inny świat, jak dotyk budzi zmysły, myśli przyciągają do siebie, zupełnie niespodziewane zakochanie... i zakochuje się w Tobie, codziennie inaczej, codziennie od nowa, w drobnych gestach, w opowieściach, w zmianach nastroju, w tonie głosu... we wszystkim co jest Tobą... i nie chce o tym zapominać.. Tak jak nie zapomnę tego dnia.

Z dedykacją dla...  puk, puk. kto tam? Kocham. Kochasz? Kocham, Kocham.



Pozdrawiam z „Samotni”










Sunday, July 12, 2015

"Dzisiejsza noc będzie kolejną piękną historią - witaj Euforio!" Noc Kultury w Lublinie.


Najłatwiej opowiada się zdjęciami, obrazami, nie pisząc zbyt wiele, co pozwala wyobraźni snuć się po tym co widzi, słyszeć dźwięki, być w miejscu, w którym nas nie było, przeżyć coś, co moglibyśmy przeżyć sami..

Kiedy nie ma obrazów, potrzebne są słowa, nie takie, które opowiedzą wprost historię... takie, które pozwolą tej historii żyć, w każdym inaczej.. Lublin był pełen obrazów.

 Noc kultury, która zaczyna się przyjemnym leżeniem w słońcu a kończy świtem witanym na ulicach miasta, które nie przestaje żyć... (kto wytrwał, to był...:) )