O 8
rano nie spodziewałam się tłumów ale taka pustka pod Świątynią
Wang, zwykle obleganą przez turystów, to miłe zaskoczenie. Jest
tylko, jeszcze zaspane, jesienne słońce i ja.
Idealny
duet na „Dzień Samotnika”.
Kościół
z sosnowych bali, przeniesiony do Karpacza z Norwegii, sprawia wrażenie
tajemnej świątyni.
Na
przykościelnym cmentarzu obok tych, którzy zginęli w górach,
został pochowany Tadeusz Różewicz i już od początku drogi
wiadomo, że poezja idzie ze mną, w plecaku co prawda inna poetka,
jednak wiesz to wiersz... słowa, wzruszenia, wspomnienia...
Brukowaną
drogą w górę, cisza, przepiękna samotność.
Brak
zasięgu ucisza głosy ze świata, z codzienności, za wcześnie też
na wycieczki, wędrowców, samotników, pustelników.. Choć mijam
jednego, góralskie „Hej” (kiedyś, pamiętam w górach
pozdrawiano się „Szczęść Boże” - a może mi się zdaje,
pamięć czasem płata figle – ale i tak najczęściej używany
zwrot powitalny w naszych górach brzmi ... "daleko jeszcze ?"), on już
wraca a ja dalej w kierunku: przed siebie.
Pełna
świadomość chwili, słyszę swój oddech (pod górę bardziej
intensywny) na prostej miarowy, spokojny, jakby
nabierany delikatniej żeby nie zakłócić chwili.
Słyszę
każdy swój krok, szum strumyka gdzieś niedaleko, szept wiatru,
bujanie drzew, spadające liście...
Słońce
bawi się promieniami między drzewami tworząc swoiste pasy światła,
pięknie rozświetlając piękno gór, co chwilę zamykam oczy, żeby
zapamiętać każdy z tych obrazów.
Szlak
prowadzący do schroniska pokazuje 5minut, pierwsze co widzę to małe
jezioro w dolinie i wąska dróżka, która prowadzi do „Samotni”.
Wpadam tam z całą orkiestrą potłuczonego szkła w plecaku i
brzęczącą między nim metalową pokrywką znicza, który miał
zapłonąć w jakiejś górskiej jaskini dla tych, których już nie
ma blisko nas a jednak są z nami.. światełko do nieba.. Prababcie
(och obie cudowne, ciepłe) Dziadek, Basia, Jerzyk, Kuba, Krzyś,
Lalka....
Przypomina mi się para też podróżników, Kinga i Radek "Chopin", Kingi już nie ma z nami ale ślad po ich wspólnych wyprawach został...
http://www.autostopemwswiat.pl/main_pol.html
Schronisko
im. Waldemara Siemaszki, o którym przyjaciel na pożegnanie napisał:
„...
niech pokolenia nowych turystów dla których postać Waldemara
Siemaszki odeszła w mgłę przeszłości, pamiętają, kim był ten
niezwykły człowiek, w którym miłość do gór stopiła się w
jedno z miłością do człowieka...”
Łza po policzku... nie
pierwsza dziś i nie ostatnia.
W
„Samotni” piszę to wszystko co dziś czytasz; pożyczonym od
Pani z recepcji długopisem, który muszę oddawać za każdym razem
kiedy dzwoni telefon, ona ma jeden, mój odmówił pisania...
Zmarzłam
na kostkę lodu, chociaż całą drogę nie czułam chłodu, nawet
kiedy piłam lodowatą wodę ze strumyka... zostaję tu na kilka
godzin.
Na
rozgrzanie herbata po nepalsku, w takim samym kubku jaki pamiętam z
przedszkola.
Smaki
kardamonu i cynamonu przyjemnie mieszają się, rozgrzewając nie
tylko ciało ale i zmysły. Powoli uczucie chłodu znika a w żyłach
płynie ciepłe mleko z przyprawami.
Piszę.
Do Ciebie.
List,
który powstawał razem z nami.
Kiedy
myślę o Tobie, słowa przychodzą coraz szybciej, jedno po drugim,
mam wrażenie, że piszą się same i nie dotyczą tylko nas, ale
wszystkich, których spotkała kiedyś.... Spotkało uniesienie
Może
przez zawirowania czasem zapominamy o tym jak bardzo wyjątkowe jest
uczucie miedzy nami.. jak miłość pozwoliła nam się zaprzyjaźnić,
jak dobrze już znamy siebie nawzajem.. kiedy przytulenie daje
poczucie bezpieczeństwa, a bliskość unosi w inny świat, jak dotyk
budzi zmysły, myśli przyciągają do siebie, zupełnie
niespodziewane zakochanie... i zakochuje się w Tobie, codziennie
inaczej, codziennie od nowa, w drobnych gestach, w opowieściach, w
zmianach nastroju, w tonie głosu... we wszystkim co jest Tobą... i
nie chce o tym zapominać.. Tak jak nie zapomnę tego dnia.
Z dedykacją dla... puk, puk. kto tam? Kocham. Kochasz? Kocham, Kocham.
Pozdrawiam
z „Samotni”