Sunday, July 29, 2012

Różowo-błękitny smak dnia



To już mój czwarty miesiąc na wyspie, pierwszego listopada powita mnie mój Londyn, a niedługo później mój rodzinny Bytom. Na razie jednak zatapiam się w krajobrazy, muzykę, książki i filmy; nadrabiam zaległości, poświęcam czas rzeczom, na które go nie miałam żyjąc w pędzie wielkiego miasta. Spokój, który tutaj panuje udziela się również mnie, patrzę na zycie zupełnie inaczej, dojrzalej, widząc więcej jego aspektów i ucząc się, co naprawdę w nim jest najważniejsze, coraz częściej przekonuje się o tym by żeby znaleźć siebie trzeba przestać szukać. Równowaga, cisza, dzikość natury, która budzi dzikość serca do dalszego planowania podroży, podroży, jaka jest zycie. To wszystko, co tutaj przezywam, swoja samotność, czas spędzony tylko ze sobą, pozwala mi dotrzeć w miejsca mojej świadomości, z których istnienia nie do końca zdawali sobie sprawę, albo były zagłuszone halasem codzienności.






Podróżowanie… Mamo jak ja tęsknię za Twoja przesłodzoną herbata z cytryna i frytkami wielkości prawie całego ziemniaka…, ale, ale - bez marudzenia, wczoraj był piękny, słoneczny dzień; był spacer nad oceanem, rozmowa o polityce i niesprawiedliwość i była książka na tarasie, nie jest źle. A nawet bardzo dobrze jak na tak leniwy dzień. Spacer oczywiście nie był długi, bo tak się zapatrzyłam na mewy, które latały blisko brzegu skupione na polowaniu, ze nie zauważyłam, kiedy pozornie spokojna fala rozbiła się o głaz nad brzegiem i zlała mnie pożądanie, skutecznie studząc mój podziw nad pionowym lotem mewy w głąb wody. 

 




Kto by pomyślał, ze Islandia była najpóźniej zasiedloną częścią Europy?  Zupełnie pusta wyspa, na której każdy przybyły wyznaczał granice swojej ziemi wędrując z zapaloną pochodnią, dopóki nie zgasła lub prowadząc krowę na postronku od świtu do zachodu słońca- tak mówią legendy, ale jak było naprawdę skoro, w porze letniej nie ma zachodu słońca a w porze zimowej trudno dostrzec świt? Pierwsi przybyli norwescy wikingowie oraz celtyccy osadnicy. W VIII wieku na Islandie zwana wtedy Thule (dziś nazwa piwa) przybywają mnisi irlandzcy a w 874 Ingólfur Arnarson zakłada pierwsza osadę – dzisiejszy Reykjavik, największe dziś skupisko ludzkie i stolice. Do Reykjaviku jeszcze nie dotarłam, ale 2 września będę tam na pewno. W końcu jakieś zycie wpłynie (a raczej wleci) na wyspę i ja w końcu zobaczę trochę cywilizacji. Do tego czasu jednak będę zwiedzać pobliskie cuda natury, które śmiało mogą konkurować ze wszystkim, co stworzył człowiek.



Rozowo-niebieskie niebo dziś kołysze Islandie do snu, jakby codziennie ciemniejsze, co daje nadzieje na nadchodzącą powoli noc, na piękne zorze polarne, migoczące światła gwiazd… dziś w książce „Kwiaty na poddaszu” przeczytałam, ze gwiazdy mrugają sygnałem Morse’a – może się nauczę, będę rozmawiać z gwiazdami.  Często przychodzą mi do glowy rzeczy, na które mam coraz mniej odwagi, nie tak jak w dzieciństwie czy młodości; pamiętam jak kiedyś, w nowiutkich dżinsach wycięłam dwie dziury na kolanach, kiedy wyszłam na podwórko ( przypomniała mi się dyskusja o „polu” i „dworze”..), miałam wrażenie ze coraz więcej oczu, wgapia się w to, co mam na sobie, w tamtych czasach było nie do pomyślenia jakkolwiek się odróżniać, a ja nie myśląc wiele pobiegłam do domu i zrobiłam dziury od góry do dołu spodni, zawołałam mojego podwórkowego przyjaciela Bernarda i z piłka pod pacha pobiegliśmy na boisko. Graliśmy w nogę do wieczora w samym centrum uwagi, szeptów i wlepionych w nas oczu; nigdy później już nie miałam tak wielkiej widowni, a bycie nieprzeciętnym do dziś uważam za wielka zaletę; rodzicom natomiast dziękuję, ze nie było kary za zniszczenie nowych spodni, bo pewnie dżinsy kosztowały majątek, ale kto by wtedy myślał o pieniądzach, gdy w duszy rodziła się wolność i bunt przeciw szarości.
Pozdrawiam ze sloneczniej Islandii. 

https://vimeo.com/46569211   link do mini albumu ze zdjeciami - enjoy!
 
p.s. poprawiać bledy czy nie poprawiać? oto jest pytanie:) to może poprawie ile dam rade, reszta zostanie milczeniem...


 

No comments:

Post a Comment