Monday, October 1, 2012

Reykjavik i Helmut Newton.



Stolica Islandii ma jedna ogromna wadę i od tego zacznę żeby później już napisać tylko o urokach tego miejsca.  Za każdym razem do szalu doprowadza mnie krążenie po obrzeżach, kiedy szukam wyjazdu, choć z oznaczeniem centrum miasta tez nie jest lepiej. Reykjavik A, B, C, przy czym C wcale nie oznacza centrum i jedyne, co prowadzi do centrum to wieża kościoła Hallgrimskirkja i tego się proszę trzymać będąc w Reykjaviku.  Nawet jedna z większych atrakcji, Blue Lagoon, która znajduje się w drodze na lotnisko w Keflaviku, nie jest nijak oznaczona a zjazd można minąć bez problemu, jest napisane: Bláa Lónið na żółtym drogowskazie oznaczającym zwykle nazwę miasta i weź człowieku bądź mądry i zjedz. Zjechałam, jadąc niepewnie przez kolejne 10km w krajobrazie księżycowym bez pewności ze dobrze jadę, bo az do kolejnego zjazdu już przy samym resorcie nie było oczywiście ani pol znaku, ani stracha na wróble, nic… Jakiś spec od marketingu by się przydał. Tyle wad.
Reykjavik - dymiąca zatoka, piękne położone miasto nad zatoka Faxa i faktycznie dymi tutaj od gorących źródeł i gejzerów.  Niepozorne wydawałoby sie, zaskakuje swoim urokiem. Pierwszy przystanek, wspomniały już kościół Hallgrimskirkja, najwyższa budowa w tym państwie – 75m; nazwę swoja zawdzięcza jednemu z najslynniejszych poetów islandzkich - Hallgrím Pétursson. Architektura kościoła jest wyjątkowa, odnosząca się do krajobrazu Islandii, wieża ma wygląd wielkiej skały bazaltowej. Nawiązanie do gór bazaltowych nadało kościołowi formę jedyną w swoim rodzaju. Wnętrze kościoła ma pokazać pustkowie Islandii, tylko, ze wnętrze akurat mnie rozczarowało, ogromna biel może kojarzyc się z lodowcami, pustkowiem, ale te turkusowo-drewniane ławki zabijają cały urok i estetykę tego miejsca. Za to glowa w gore i widzimy ogromne sklepienie i organy, od razu lepiej. Żadnego budynku na Islandii nie budowano tak długo od projektu architekta Guđjón Samuelsson do uroczystego poświęcenia kościoła minęło 39lat. Z wieży można podziwiać piękną panoramę miasta i robi to naprawdę duże wraznienie. Przed kościołem stoi pomnik Leifa Eiríkssona, odkrywcy ameryki w 1000r, I teraz nie wiem, bo mnie w szkole uczono ze to Krzysiek Kolumb odkrył Amerykę w 1492r ale może, co kraj to obyczaj a może po prostu ta data jest umowna. 










Harpa. Cztery sale koncertowe a każda z nich ma symboliczne znaczenie zywiolu. Cztery żywioły architektury chciałoby się krzyknąć na widok tego cuda. Nocą pięknie oświetlona rożnymi kolorami, pierwszy raz roswietlila nocny Reykjavik w sierpniu 2011r. To trzeba zobaczyć. Następnym razem jak będę w Reykjaviku to obiecuje zrobić zdjęcia nocą. 






Stary cmentarz. Zupełnie przypadkowo najpierw zobaczyłam pięknego szarosrebrnego kota w oknie a potem trafiłam na stary cmentarz, w zasadzie to myślę ze to był las tylko ludzie składali tam swoje niepotrzebne już ciała i oznaczali je tabliczka z imieniem, które kiedyś nosili.




Kiedy Reykjavik został w 1786r stolica Islandii liczył okol 200mieszkancow – metropolia, co? Dziś liczy ich około 200tys. Wciąż jakby szalu nie robi przy milionach w Londynie czy innych stolicach, ale ma w sobie to cos. To trzeba przyznać.











No i oczywiscie Blue Lagoon czyli Bláa Lónið.





Daga, dziękuję za towarzystwo w Reykjaviku i Blue Lagoon. Za zdjęcia, których mam teraz ogrom również, przede wszystkim za to z blue lagoon, które doprowadzilo nas do ataku śmiechu i za wspólny czas spędzony na Islandii.  Mimo ogromu sympatii do Ciebie – Helmuta z Ciebie nie będzie. Dla pocieszenia, ze mnie tez. Kiedys o nim i jego zonie June napisze, mozna tez poczytac na voguepedia (dzis dopiero odkrylam taka strone): http://www.vogue.com/voguepedia/Helmut_Newton

A dla wszystkich dobra rada, jak słońce świeci to zakładajcie okulary przeciwsłoneczne do zdjęć, bo większość moich wygląda jakby mi ktoś włożył w usta kawałek cytryny tuz przed pstryknięciem. Wracając jeszcze do Twojego wpisu Daga, to okazuje się ze już nawet w Egipcie czytają bloga, nie wiem jak oni zmieniają nasz polski na te swoje dżdżownice z kropkami, ale czytają. Pozdrawiam z Islandii. 
p.s. cóż by to był za wpis bez podziękowania za wszystkie urodzinowe życzenia, za nagranie happy birthday, dzięki któremu poczułam się prawie jak Kennedy i za poduchę, której zdjęcie pozwole sobie tutaj dziś wcisnąć.



Muzycznie dzis.....:



No comments:

Post a Comment