Medytacja. Prolog.
Za miesiąc urodziny
Fridy Kahlo. Urodziny, które przypomiaja mi wyprawę na wystawę w Chichester w
Anglii, spory kawał od Londynu, ale czego sie nie robi dla… sztuki. Wstawa
niezbyt obszerna, połączona z obrazami męża Fridy – Diego Rivery. Za to miasteczko urocze, piękna pogoda, upojne
noce (chyba luksusowa gorzka, o ile pamiętam?) najlepsze towarzystwo na świecie
i tylko czas trudny… zawirowania życiowe.
Zawirowania życiowe z kolei przypomniaja mi niezwykle
spotkanie. Zobaczyłam kiedyś postać, która nie patrząc na mnie mówiła:
„wyobraź sobie zakochana kobietę
pokryta smutkiem czekania...wiem ze
potrafisz sobie ja wyobrazić, namalować w myślach obrazami, dodać szare tło jesieni, odrobinę wina i płaszcz samotności.... ta kobieta stoi przed domem, jest ciemno, ale nie późno, jest zimno, ale nie mroźno, smutno, ale bez łez... stoi z glowa podniesiona ku niebu, bo tam wciąż potrafi dostrzec Ciebie....gwiazdy zbliżają.......... na dachu samochodu lampka czerwonego wina, szyby schowane w pokrowcach drzwi by dąć swobodę muzyce... z każdym łykiem wina myśli jest coraz więcej...wirują jak szalone wraz z alkoholem wymieszanym z krwią....Wiara Nadzieja Milosc-Boze daj mi siły.... dal Jej sen...piękny, o wolności, zaufaniu, przyjaźni, rozmowach, o planach, o życiu....krotki niestety sen.... dzień, w którym spadło niebo był zwyczajnym dniem...wypełnionym cisza. nie, to nie decyzje zabijają Jej uczucia...decyzje zawsze sa trudne, jeżeli ich dotyczą...trzeba wybrać taka drogę, która daje szczęście, jest dla nas samych najlepsza droga.... sposób najbardziej Ja zranił.... Miłości nie da sie oszukać, ale można zatrącić, zapomnieć, zakopać w złych myślach...Udawać ze nie jest potrzebna, ze nigdy jej nie było.... nie, Ona nie bedzie oskarżać, szukać winnego, nie będzie w Niej żalu, krzyku i złości....jeśli myślałaś ze tak ta opowieść się skończy nie znasz Jej... Miłość jest przecież piękna. w pamięci będzie nosić Twój glos i uśmiech....”
chwile jeszcze stałam zamyślona, później
weszłam do domu, ona tez weszła, zamknęłam drzwi, ona tez zamknęła,
spojrzałam w lustro, ona tam była….
nastał długi czas czekania, radości i
smutku, śmiechu i lez, …ale cały czas towarzyszyła mu pustka… szukanie
odpowiedzi. Dziś myśle ze cierpienie moze nas obudzić.
Nauczyć sztuki zycia.
Moja nauka o zyciu zaczeła sie wyprawa w
nieznane, 10 dni ciszy podczas medytacji. Totalna izolacja od świata, byłam
tylko ja. Najtrudniejsza walka, nie myśleć.
To było jedno z najpiekniejszych
doświadczeń w moim życiu. Bo to, co nas prowadzi do szczęścia to poznanie
siebie. Tu i teraz.
Niestey w wirach życia zaniedbałam
moja medytacje ale teraz wracam do praktyki; pobudka o czwartej rano, bieg po pustej
plazy żeby się rozbudzic. Po powrocie pierwsze kroki do obserwacji siebie.
Oddech. Zaczynam moja trzydniowa anapane sati, by przejść do vipassany. Zycie
powinno być lotem nie walka….
Do nastepnego razu czyli kiedy palce
same będą przemieszczać się po klawiaturze, nie szukając słow, bo one już
tam będą. Wtedy obiecuje cos o Islandii. Miesiac czerwiec zapowiada się
wycieczkowo. Autostopem do Reykiaviku, lodowiec i kto wie co jeszcze, ale co bedzie,
czas pokaze. My planujemy a Bog się smieje.
Dobrej nocy.
p.s. Zupełnie inny ten list od poprzednich,
przepraszam za panujący w nim chaos. Taki miał być.
duze dziekuje dla panny Bej za sfocenie mnie przed i podczas lotu.
|
No comments:
Post a Comment